Thursday, December 30, 2010

a jednak sie udalo...

a wcale nie wierzylam, ze sie uda.
pamietacie jak obiecalam sobie publicznie tu na tym blogu, ze minimum jedna przedze na miesiac ukrece? tak gdzies kolo polowy roku przestalam liczyc i szczerze zwatpilam, ale jednak udalo sie!
tada! i co najsmieszniejsze, wyszlo ich o wiele wiecej niz 12. na zalaczonym obrazku moim zdanim udane najbardziej.
zycze wszystkim wesolego sylwestra i dobrego poczatku nowego roku, reszta sie jakos sama potoczy. buziole!

Sunday, December 19, 2010

blekitne slimaczki

hihi, znowu zaczynam od tradycyjnych przeprosin za niebyt moj tu, na tym blogu. przyczyny sa powszechnie znane, wiec powtarzac sie zamiaru nie mam :)
za to braki w ekshibicjonizmie robotkowym wcale nie oznaczaja brakow w robotkach. lista jest dluga, ale jakos tak wyszlo, ze aura malo sprzyjajaca do fotografowania byla. dzis mi sie udalo zrobic zdjecia (przy tragicznym swietle wiec nie ma rewelacji) nastepnej mojej art-yarn. tym razem dosc trudna technika, nie pamietam nazwy angielskiej, a polska sama wymyslilam a mianowicie: slimaczki.
technika polega na wkrecaniu juz skreconych kawaleczkow takich okolo dlugosci palca na pojedyncza nitke. oczywiscie na poczatku mi sie nitka zrywala, bo przy tej technice latwo mozna przekrecic singla, potem mi sie slimaczki rozwalaly bo nie latwo je zamocowac, a na koncu kot moj kochany mi poszarpal runo. i w tych to niesprzyjajacych okolicznosciach przyrody, powstalo okolo 100m cienkiej pojedynczej nici ze slimaczkami.

Tuesday, October 12, 2010

czy ktos mnie jeszcze pamieta...

No fakt, troche mi zeszlo, od ostatnich moich bzdur pisania. smiem wierdzic, ze zyciowy rekord. no ale... w koncu bylam na wakacjach (oh... kiedy to bylo, kiedy to bedzie...) potem sama w domu, wiec laba totalna. nie uwierzycie, ale nawet nie sprzatalam :) no a nastepnie nowy rok szkolny nadszedl i trzeba bylo sie re-organizowac. masakra! czlowiek rozleniwiony i nieprzygotowany, dodatkowo wybity z rytmu dziala jak na mocnych halucynogenach. a przynajmniej ja. no ale po miesiacu zmagan ze soba i z systemem jakos udalo sie wrocic do normalnosci.
Z porcja swiezych pomyslow oraz mocnym postanowieniem dokonczenia wszystkich UFOs (unfinished objects) powracam do swiata robotek.
I tak na poczatek daaawno juz zaczeta, ale niedawno skonczona rozowa przedza. Jest to prany przeze mnie, farbowany przezemnie i uprzadniety przezemnie kawal 100% welny wensleydale. Wczesniej robilam z niej art yarn (KLIK dla przypomnienia) ale doszlam do wniosku, ze kolor wyjacy i wyjaca faktura to troche zbyt wiele jak na mnie. No to uprzedlam 2ply normalnie. Duzo tego mam, ale nie w moim kolorze, wec sie chyba pozbede droga sprzedazy.
Nastepny szybki projekt to "watermelon". potomek moj meczyl, ze czapke chce! no to dobra mowie, wybieraj kolory. wiec dzielem mieszania niesfornego pieciolatka wyszedl bardzo ladny mix 100% merino, no akurat tak na czapke.
I ostatni eksperyment to wire knit, czyli robotka druciana i to stricto sensu druciana, bo nie welna a drutem na drutach robiona. Jak na pierwszy raz to calkiem niezle i szczerze jestem zakochana w efekcie, chociaz robotka nielatwa.
No ale zeby osiagnac perfekcje troche pocwiczyc musze. Witajcie wiec bolace paluszki! Serio, o ile efekt porazajacy, robotka malo przyjema w wykonaniu.
wiecej fotek mozecie zobaczyc TU.
pozdrawiam z obietnica szybkiego przypomnienia sie znow.

Monday, August 2, 2010

cos mnie napadlo!

I zamiast sie oddac mojemu ulubionemu hobby, czyli przedzeniu, w ten piekny dlugi weekend zajelam sie sprzataniem i filcowaniem :) I tak kozystajac z nieobecnosci mojego potomka robie swiateczne porzadki. Uwaga, mam torbe ciuchow do oddania w roznych rozmiarach i stylach.
A z wieczora... Najpierw pomyslalam, ze przydalaby mi sie taka mala torebeczka na paszport, bilet i inne dokumenty. Mysle, mysle i wymyslilam, ze ufilcuje. Jak wymyslilam tak tez zrobilam. Ale, ze taka torebeczke to szybko sie filcuje i tak jakby bylam troche nienasycona tworczoscia, to pomyslalam, ze tesciowej mojej przyszlej bym prezent zrobila, bo ona to lubi takie artystyczne wynurzenia. no to zrobilam, apaszke. W sumie bez wiekszych ceregieli pomaranczowa podstawa z czarnym jedwabiem (bo ja po prostu uwielbiam fakture jaka robi jedwab na filcu). Tez mi jakos tak szybko poszlo i doszlam do wniosku, ze to wszystko za malo skomplikowane, a jak sami, moi drodzy czytelnicy wiecie, ja wrecz uwielbiam sobie komplikowac zycie!
Myslalam, myslalam, sie tak inspirowalam na necie i wymyslilam, ze owszem apaszka to dobra podstawa do eksperymentow a swietnym komplikowaniem bedzie farbowanie i oto co mi wyszlo! Ja jestem bardzo, bardzo z siebie dumna, bo jakby nie patrzec filcowaniem to sie zajmuje z przypadku.

p.s.1. wiecej zdjec mozecie ogladac TUTAJ
p.s.2. Przez chwil kilka mnie nie bedzie, bo udaje sie na zasluzony wypoczynek! Bawcie sie dobrze, bo ja na pewno bede.
Dziekuje za uwage i do zobaczenia!

Wednesday, July 21, 2010

glizda

o weekendowym spotkaniu pisac wiele nie bede, bo dzisiaj sroda a dziewczyny (Jagienka i Kate)  juz zdazyly to wiekopomne wydarzenie obsmarowac, kto nie czytal, niech przeczyta, kto nie byl, niech zaluje. tylko powiem tyle, nie zeby wypadalo tak mowic, ale ze to najprawdziwsza prawda, bylo bardzo fajnie :)
ze spotkania przywleklam prezenty i troche pomyslow, ktore trzeba bylo przetestowac. aha no i w trakcie weekendu udalo mi sie uprzasc moher, jak zwykle nie pomierzylam a na oko to ze 150m wyszlo :)
a teraz testy: pierwszy i ostatni opublikowany na razie, bo test nr.2 to tak zwany secret project i sie nim podziele z wami, jak przyjdzie na to czas. a test nr.3 czeka w kolejce na testowanie :)
test nr. 1 - caterpillar czyli glizda.
mieszanka merino i alpaki w tonacji zielonej, przedziona dosc cienko w singla z wprzedzionymi elementami obcymi :), ktorymi sa ufilcowane cienkie dredy.
porazka: nie kazdy dred po ustabilizowaniu przedzy sie trzyma, zazwyczaj sa to miejsca poczatkowe, nalezy je mocniej wprzasc pozostawiajac nawet niewielkie zgrubienie. koncowki sa ok.
sukces: mam tej glizdy ze 50 metrow, zrobie sobie opaske na zime :)

Monday, July 12, 2010

papuzka

Tradycyjnie juz po bardzo dlugiej przerwie pisze do was moi drodzy czytelnicy. dzis do pokazania nastepny art yarn o wszystko mowiacej nazwie papuzka. sposob przedzenia latwy a efekt zadziwiajacy. z mieszanki welny meryno i bambusa, zrobilam bata, ktory nie powalal swoja pieknoscia. jakos mi sie te kolory zupelnie razem nie zgraly. potwornie duzy kontrast i do tego jeszcze barwy z totalnie przeciwnych krancow palety, no ale dobra, jest to trzeba przasc.
najpierw podzielilam na dwie czesci (jedna wieksza od drugiej i uprzedlam singla takiego w miare cienkiego. to akurat poszlo szybko, bo mialam bardzo fajne sluchowisko na mp3 i tak sluchalam i przedlam i jakos tak zlecialo. za to czesc druga, niestety meczylam chyba z dwa tygodnie. zawsze cos wypadlo, a to praca dodatkowa, a to dziecko jeczy, goscie przybyli, itd. itp. druga czesc bata uprzedlam grubo-cienko (klikaj po tutorial) a nastepnie zasiadlam do skrecania razem iii... cholera tak mi nie szlo jak nigdy. rzucilam w kat i sie obrazilam. no ale ile sie obrazac mozna. wzielam i skonczylam. tada!
nie wiem ile gram, bo mi waga siadla, metrow za to okolo 120.
p.s. tutorial w drodze.

Thursday, June 3, 2010

ruszyla maszyna...

jak to tradycyjnie u mnie bywa, jak sie juz za cos zabiore to lece... a ze czasu malo to w malych ilosciach :)
i tym razem po udanym farbowaniu nalezalo szybko cos zrobic. a ze ostatnio mam faze na niepoukladanie, to uprzedlam probke welny artystycznej.
wyszlo calkiem calkiem, ale sa bledy.
pierwszy to farbowanie, poniewaz chcialam zachowac ten sam ton rozu i fioletu dalam wiecej barwnika rozowego niz potrzeba, a potem dolalam niebieskiego, zeby sie podbarwila welna na fioletowo. blad! kolor zlapal ladnie, ale puszczal jak szalony w trakcie plukania. i po jego dokladnym wymyciu fiolet sie zrobil bardziej rozowy a zolty sie delikatnie zabarwil i wyszedl pomaranczowy. tez ladny, ale chcialam inaczej.
drugi blad to bardziej braki w technice przedzenia grubo-cienko oraz za male oczko wlotowe w kolowrotku. poniewaz mi sie haczyly, grube, niedoprzedzone czesci, to cienka czesc, za bardzo mi sie skrecila. wniosek: grube czesci moga byc troche ciensze i tez bedzie ladnie :)
no to co? robie nastepna probke...

Tuesday, June 1, 2010

jezu jak sie spiesze...

parafrazujac troche janerke, przystepuje do raportu.
otoz, to, ze nie pisuje nie znaczy, ze nic nie robie. i tu znowu sie bede podpierac argumentem nie do odparcia. robie, malo, bo nie mam czasu. normalnie nikt mnie nie chce w tym kryzysie z pracy wyrzucic. a ja bym sobie tak siedziala na bezrobotnym i bym tak sobie dlubala, i pisalabym wiecej, bo byloby o czym... ah... marzenia...
no ale dobra, zeby nie bylo, ze slowa nie dotrzymuje i nie przede raz na miesiac.

uprzedlam reszte mojego czekoladowego cuda z alpaki. wiecej tego runa z mlodego nie mam. a i z doroslego tez nie za wiele i wiecej juz nie bede miec, bo niestety smutna wiadomosc do mnie dotarla, ze Aodh odszedl z tego swiata.
i z innej beczki teraz. pamietacie moje sprezynki? doczekaly sie i one robotki, ktora w prezencie otrzymala kaska filcowa. niby takie nic, ale jednak ladnie lezy.
wykozystalam tez pierwszy od dawna wolny weekend w zestawie z ladna pogoda i pofarbowalam troche welny. kolory wyszly po raz pierwszy w moim zyciu chyba takie jakie wyjsc mialy. zwroccie uwage na roznice w zoltym. to jest dokladnie to samo farbowanie, z tym, ze rozne runa. ciemniejszy to zdaje sie jest jakis roslinny, chyba bambus, niestety nie do zidentyfikowania przezemnie dokalnie a z racje tego, ze to odpadki i koncowki serii, bez podpisu. jasniejszy to merynos.
i co jeszcze? aaaa...
w niedziele nawiedzila mnie juz wczesniej wspominana kasia filcowa i zobilysmy mini dywanik lazienkowy.
nie pisze nic wiecej, bo jak zawsze jestem pod wrazeniem kaskowej pracy. dodam tylko, ze dywanik, bedzie duuuuzo wiekszy, dodawane elementy jednak beda sukcesywnie. nie ma sie co przemeczac, co?
p.s. dla wszystkich dzieci duzych i malych piosenka: KLIK

Wednesday, April 21, 2010

sprezynki (coils)

dzisiaj krotko, bo juz poznawo a i palce pieka od klikania, caly dzien dzis klepe w klawiature.
nastepna proba przedzenia art yarn, jaka wykonalam, sa sprezynki, czyli z ang.coils. a ze to byla proba, wiec uzylam moich zapasow sufolksowych, to jest krotka ale bardzo poskrecana welna, wiec raczej przedziemy grubiej i ze srednia do duzej ilosci skretow. doskonala do grubasnych i puszystych motkow. ale do rzeczy, prosze bardzo oto zdjecia.
od razu musze zaznaczyc, ze kolor jest bardziej czerwony, tyle, ze ja nie potrafie zrobic zdjecia czerwieni, nie wiem dlaczego zawsze mi wychodzi, albo ciemne, albo czerwona plama, bez glebi.
samo krecenie sprezynek to doskonala zabawa, dosc latwe, pod warunkiem, ze sie zajarzy o co biega, a efekt jest porazajacy. Faktura jest po prostu boska. Niestety do krecenia sprezyn nie polecam uzywac puchatych i wlochatych wlokien. Sama struktura juz uprzedzonej nici, jest na tyle zajmujaca, ze nie warto dodawac jeszcze dodatkowego efektu, zeby nam nie wyszlo z przedzy pozne rokokoko :). Na pewno wroce do sprezynek w najblizszym czasie, uzywajac czegos innego, bardziej gladkiego.

Uprzdlam tez jeszcze malego moherowego testa, po pierwsze, bo dostalam moher w prezencie od Kasi, wiec szybko musialam wyprobowac, po drugie bo, sami zobaczcie KLIK

Tuesday, April 6, 2010

marzec miesiacem przedzenia :)

Tak wiem, ze juz kwiecien. Ale u mnie jak zawsze czaso-przestszen nie w pelni wymiarowa. Oglaszam wszem i wobec, ze marzec zostal miesiacem przedzenia, bo udalo mi sie moje noworoczne postanowienie (jedna przedza w miesiacu) wykonac na zapas. i tak, dzis do pokazania mam: alpake z malymi welnianymi kuleczkami czyli czekolada z pomarancza. To juz niestety resztki czekoladowej alpaki a szkoda, bo to naprawde sie fajnie przedzie, zostalo mi niewiele ponad 100g, ktore wlasnie na kolowrotku sobie wisi. I tyle, bay bay my love :)
Czekolady z pomarancza mam okolo 120m i jakies 50g singla. Obylo sie bez rewelacji, latwo, szybko i przyjemnie. kropeczki to odpadki po filcowaniu, a jako, ze u mnie sie nic nie marnuje, to sobie je wczesalam i wprzedlam.
Druga przedza to 100% welniany mix. robie porzadki wiosenne i pozbywam sie powoli wszytkich skrawkow, resztek i nie-wiadomo-czego-jeszcze. To tez juz koniec mojej zielonej palety, czas na farbowanie nowej. Czekam tylko jak sie troche ociepli, uff zima nam sie juz dala dosc mocno we znaki w tym roku. Jedyne co dobre, to to, ze nie da sie nowych farbowac, wiec pozbywam sie starych. Mix totalny, razem na szybko wyczesany i bez wiekszych rewelacji, przedzony zwykly podwujny skret. Wyszlo z tego dobre 120g.
I na koniec chcialam sobie zyczyc dalszej wosennej plodnosci w przedzeniu.
Czego oczywiscie i wam drodzy czytelnicy zycze.

p.s. wiecej zdjec moich wypocin tutaj: KLIK

Friday, March 19, 2010

zielono mi...

Zielona wyspa napaja natchnieniem, zwlaszcza wiosna i zwlaszcza przy okazji dnia sw. Patryka. Wiosna w tym roku raczej zimnawa, chociaz powolutku pokazuja sie zonkile a i zielen jakby bardziej nasycona. No to ukrecilam nastepna przedze z cyklu kokony. praktykuje, bo chce sie ich nauczyc robic porzadnie i rowno. Tym razem wyszly calkiem przyjemnie. na kokony uzylam dwuch rodzajow welny, zwyklego sufolksa i wensleydale, ktora po prostu kocham. za kazdym razem jak cos z niej robie, czy to dokladam do filcu czy do przedzy, po prostu mnie urzeka, te loczki sa po prostu piekne!
Za baze posluzyla merino, ktora jakis czas u mnie lezala i nawet nie pamietam skad ja mam oraz wlasnorecznie farbowany sufolks z owiec sasiada. ot taki zielony misz masz. mieszanki merino sa bardzo przyjemne w przedzeniu, wiec praca bardzo przyjemna byla.
Nastepnym krokiem bylo zrobienie czapki, ktora postanowilam wystawic w konkursie na ravelry, (prosze bardzo, klikamy na prace ktora podoba nam sie najbardziej. KLIK)
co prawda jeden z moich przyjacol powiedzial, ze te kokony to raczej jak plesn wygladaja :) mnie tam sie jednak podoba...

Sunday, March 7, 2010

w marcu jak w garncu... a robota wre!

Tak tak, wiem, ze to juz marzec a przedzy lutowej nie pokazalam. Len to co ostatnio na kolowrotku krolowalo iiii.... niestety jestem wielce rozczarowana. Bo pomimo, ze sie bardzo, naprawde bardzo latwo przedzie, to rezultat niestety do niczego. po prostu katastrofa. nie dosc, ze wyglada to to jak lina, to po upraniu sie zrobilo jeszcze sztywniejsze. nie wiem,  moze zle upralam, moze to jakis len taki, ale niestety - nigdy wiecej! Mam tej liny 120m, bardzo cienkiej i chyba wrzuce do kompostownika :)
W tej moje frustracji zatopiona postanowilam cos jednak ladnego zrobic, zeby mnie nie odrzucilo od krecenia zupelnie, no i wymyslilam sobie art-yarn. A ze mialam resztki kaszmiru i alpaki w podobnym miodowym kolorze, oraz troche welny w czerwieni, to to razem przeczesalam i zaczelam krecic. Potem mi sie przypomnialo, ze przeciez nastepne milam robic kokony, wiec dobralam jeszcze sliwkowej welny na nie i jazda...
oczywiscie bladego pojecia nie mialam jak te oto kokony zrobic, tyle co na youtubie obejrzalam, no ale dobra, eksperymentujemy! I o ile przedza sama w sobie baardzo mi sie podoba, to juz te kokony troche mniej :) takie jakies krzywe i pokraczne :)
Fakt, ze juz przy koncu lapalam o co chodzi i jak je zrobic, zeby byly ladne, wiec nastepnym razem bedzie lepiej. otoz, wcale a wcale nie nalezy brac duzo welny na kokona, nawet jak sie chce go zrobic ogromnego, poprostu wystarczy napuszyc welne. nalezy rowniez dokaladac go pod katem wiekszym niz 90 stopni, wtedy sie bedzie ladnie zawijal, a i troche jednak palcami nalezy sobie pomoc i go po prostu troche podwinac.
Czyli teraz moge sobie odposcic, bo i lutowa, fe lniana i marcowa, art-yarn, zaliczone :) nastepna odslona w kwietniu!

Saturday, February 20, 2010

robie, malo bo malo, ale robie...

Jak ja widze, jak mi czas przez palce przecieka, to plakac mi sie chce. Chyba mnie w koncu depresja zimowa dopada, bo normalnie zwieszam rece i sie garbic zaczynam, a to oznaka, ze blizej juz do ziemi niz do nieba.
Czasu na robotki nie mam kompletnie. Nie wiem jak to sie stalo. Po prostu albo mi sie nie chce, albo siedze przy kompie i ogladam pierdoly. Jakis zimowy robotkowstret, czy co?
No ale, zeby nie bylo. Zrobilam sobie taki ocieplacz, no nie wiem jak to po polsku jest, bolerko moze? po angielsku shrug. Ale nie mam fotek, bo samemu to ciezko sobie cyknac. Jak kogos dopadne to sie pochwale :)
Ponadto robie juz chyba z miesiac mitenki dla siebie, bo mi sie sporo lidlowej welny skarpetkowej zostalo. Znowu na ograglych drutach, spodobalo mi sie, bo zawsze take same wychodza, nawet bledy w tym samym miejscu :) no i skonczysz to dwie od razu. Ja mialam zawsze problem, bo mi nigdy dwie takie same czesci czegokolwiek nie wychodzily. Mitenki jak zawsze, wedlug wlasnego wzoru, sobie warkocze wymyslilam tym razem, zeby nie bylo za latwo :) Troche mi glowny motyw za nisko wyszedl, ale luz, rekawy podwine i bedzie gitara :)
Oczywiscie, jak obiecalam, tak robie i przede, minimum jedna przedze na miesiac. Testuje teraz len. I o ile bardzo fajnie sie przedzie, to kompletnie nie wiem, co z tego zrobie, bo na druty to sie raczej nie nadaje. normalnie jak lina okretowa takie to sztywne, pomimo, ze dosc cienkie. Tak pomyslalam, ze moze wkoncu sie zbiore i skusze na jakies krosno i zrobie torbe, albo jakas sredniowieczna koszuline :) Sam material jest naprawde bardzo latwy w pracy, ma dlugie "wlosie" i latwo sie wyciaga. mozna przasc bardzo cieniutko, tylko sztywne to to, potrzebuje tez bardzo duuuzo skretow, zeby sie trzymac razem, niedokrecony, natychmiast sie rozwala. Ciekawa jestem co bedzie po praniu, moze zmieknie?

aha. sami zobacznie, co ja robie zamiast dziergac, filmy krece i montuje:
http://www.youtube.com/watch?v=uGPfRZXGnmU

Saturday, January 30, 2010

rzutem na tasme...

no ja zawsze wszystko na ostatnia chwile. jak postanowilam, tak slowa dotrzymuje. minimum jedna przedza w miesiacu. slowo sie rzeklo kobylka u plotu. jest zrobione. 100% welna rozny mix. troche suffolksa, torche merino, wensdeydale i bog raczy wiedziec co jeszcze. mialam takie resztki po 10-20 g i w sumie nie wiadomo co to z tym zrobic, a ze kolory takie sliwkowo-rozowe, to pomieszalam i uprzedla.
na poczatku chcialam zrobic 3ply, ale szczerze mi sie odechcialo po zrobieniu pierwszej nitki. jak pomyslalam, ze jeszcze 3 razy to samo, to doszlam do wniosku, ze 2ply tez bedzie ok.
zreszta sami wiecie, deadline sie zblizal wielkimi krokami, a czas w moim zyciu jest dosc mocno ograniczony. ale nie ma tego co by na dobre nie wyszlo i wyszlo znacznie wiecje niz byloby z 3plaja, co oznacza mozna cos wiekszego udziergac :)
nie wiem ile dokladnie, bo sie suszy, wiec speca. podam nastepnym razem.
serdecznosci zalaczam.

Thursday, January 7, 2010

w nowym roku...

pierwsza robotka zeszla z warsztatu juz na samym poczateczku roku. jakos tak sie fajnie robi dla dzieciakow, szybko i efekt zawsze taaaki slodki. butki zrobione jak poprzednie, wiec bardzo szybko, bo sie nie musialam zastanawiac jak robic, tylko lecialam wedlug wzoru. czapeczka, tez na szybko na okraglych drutach w odcinek hirosow sie wyrobilam. co prawda musialam sie zastanwic jak uszka dorobic, ale rozwiazanie nie kazalo mi dlugo na siebie czekac, wiec spokojnie mozna ja zaliczyc do grona projektow dwu-godzinnych. Ah... jak ja kocham takie rzeczy. szybko, latwo i przyjemnie.
i to na tyle co mam do powiedzenia.

p.s. z moich postanowien noworocznych:
1 . (...)
2. wszystkie prezenty na nastepne swieta zrobic samemu
3. przasc przynajmniej jedna przedze na miesiac
4. skonczyc w koncu zaczete robotki
5. nauczyc sie czytac wzory i byc moze pisac
6. - 12. (...)
obiecuje sie naprawde przylozyc do postanowien i serdecznie upraszam o bezczelne mi wypominanie zaniedban.