Thursday, June 3, 2010

ruszyla maszyna...

jak to tradycyjnie u mnie bywa, jak sie juz za cos zabiore to lece... a ze czasu malo to w malych ilosciach :)
i tym razem po udanym farbowaniu nalezalo szybko cos zrobic. a ze ostatnio mam faze na niepoukladanie, to uprzedlam probke welny artystycznej.
wyszlo calkiem calkiem, ale sa bledy.
pierwszy to farbowanie, poniewaz chcialam zachowac ten sam ton rozu i fioletu dalam wiecej barwnika rozowego niz potrzeba, a potem dolalam niebieskiego, zeby sie podbarwila welna na fioletowo. blad! kolor zlapal ladnie, ale puszczal jak szalony w trakcie plukania. i po jego dokladnym wymyciu fiolet sie zrobil bardziej rozowy a zolty sie delikatnie zabarwil i wyszedl pomaranczowy. tez ladny, ale chcialam inaczej.
drugi blad to bardziej braki w technice przedzenia grubo-cienko oraz za male oczko wlotowe w kolowrotku. poniewaz mi sie haczyly, grube, niedoprzedzone czesci, to cienka czesc, za bardzo mi sie skrecila. wniosek: grube czesci moga byc troche ciensze i tez bedzie ladnie :)
no to co? robie nastepna probke...

Tuesday, June 1, 2010

jezu jak sie spiesze...

parafrazujac troche janerke, przystepuje do raportu.
otoz, to, ze nie pisuje nie znaczy, ze nic nie robie. i tu znowu sie bede podpierac argumentem nie do odparcia. robie, malo, bo nie mam czasu. normalnie nikt mnie nie chce w tym kryzysie z pracy wyrzucic. a ja bym sobie tak siedziala na bezrobotnym i bym tak sobie dlubala, i pisalabym wiecej, bo byloby o czym... ah... marzenia...
no ale dobra, zeby nie bylo, ze slowa nie dotrzymuje i nie przede raz na miesiac.

uprzedlam reszte mojego czekoladowego cuda z alpaki. wiecej tego runa z mlodego nie mam. a i z doroslego tez nie za wiele i wiecej juz nie bede miec, bo niestety smutna wiadomosc do mnie dotarla, ze Aodh odszedl z tego swiata.
i z innej beczki teraz. pamietacie moje sprezynki? doczekaly sie i one robotki, ktora w prezencie otrzymala kaska filcowa. niby takie nic, ale jednak ladnie lezy.
wykozystalam tez pierwszy od dawna wolny weekend w zestawie z ladna pogoda i pofarbowalam troche welny. kolory wyszly po raz pierwszy w moim zyciu chyba takie jakie wyjsc mialy. zwroccie uwage na roznice w zoltym. to jest dokladnie to samo farbowanie, z tym, ze rozne runa. ciemniejszy to zdaje sie jest jakis roslinny, chyba bambus, niestety nie do zidentyfikowania przezemnie dokalnie a z racje tego, ze to odpadki i koncowki serii, bez podpisu. jasniejszy to merynos.
i co jeszcze? aaaa...
w niedziele nawiedzila mnie juz wczesniej wspominana kasia filcowa i zobilysmy mini dywanik lazienkowy.
nie pisze nic wiecej, bo jak zawsze jestem pod wrazeniem kaskowej pracy. dodam tylko, ze dywanik, bedzie duuuuzo wiekszy, dodawane elementy jednak beda sukcesywnie. nie ma sie co przemeczac, co?
p.s. dla wszystkich dzieci duzych i malych piosenka: KLIK