Monday, January 26, 2009

sahara sunshine...

Ciag dalszy zmagan z kolowrotkiem nastepuje bardzo szybko. Tym razem na tapecie welna merino. Ten rodzaj welny jest szczegolnie ulubiony przez ludzi, bo jest bardzo mieciutki i nie gryzie tak strasznie jak inne jej rodzaje. Co niestety ogranicza jej mozliwosci oddawania ciepla.
Welne mialam z ebaya kupiona z przeznaczeniem na filcowanie, no ale tak to juz jest, ze jak sie zacznie na kolowrotku krecic, to sie przestac nie moze. Jak zwykle, na poczatku klopoty. Merino jest bardzo sliska i pomimo tego, ze to dlugie wlosy sa, dosc ciezko sie skreca, bo sie po prostu urywa. Zanim doszlam do tego, ze trzeba dodac troche wiecej skretow, polowe welny zmarnowalam, a takze nauczylam mojego 4-ro letniego syna nowego zwrotu "do dupy!", teraz jak sie obrazi to wola "ty jestes do dupy!" :)
Poniewaz do kolowrotka mam 4 szpulki, 3 z nich to dwu-szybkosciowe, tzn. z jednej strony maja wieksze kolko pasowe a z drugiej mniejsze i w zaleznosci od tego, ktora strona sie zalozy szpulka kreci sie szybciej lub wolniej. Oraz jedna szpulke z takim samym kolkiem pasowym po obu stronach, ale znacznie mniejszym niz to mniejsze na dwu-szybkosciowej szpulce. I okazalo se, ze wlasnie na tej najmniejszej szpuli krecic merino trzeba. Skrecamy welne bardzo ciasno i powoli, zeby nadac jak najwieksza liczbe skretow, ale nie skrecic jej za mocno, zeby sie nie zwijala sama ze soba.
Poniewaz mialam rozne kolory w takich dlugich pasmach, postanowilam je skrecic razem, ale nie mieszajac tylko zrobic jakby takie dlugie paski kolorow. Jedna nitka wygladala tragicznie, jakies takie rozne kolory, choc w tej samej tonacji polaczone bardzo ostro, bez przejsc tonalnych i wogole dziwnie. Ale po skreceniu w dwie nitki, welenka okazala sie bardzo ladna, wszystko sie pieknie pomieszalo i mam okolo 100g (120m) 100% mieciutkiej merino w kolorze zachodzacego slonca. A poniewaz jak krecilam to sobie myslalam o Wroblu, ktory to odwazny byl i afryke na rowerze przejechal i wszystkie jego przygody bardzo byly wciagajace i sie znim nie widzialam, nie weidziec czemu, po jego powrocie to welne nazwalam sahara sunshine. Jeszcze nie wiem co z tego bedzie, ale moze jakas fajna czapka wyjdzie, a moze i ja wroblowi podaruje.

A z brazowego jacobsa postanowilam zrobic domowe skarpety, co jak co, ale zima to od podlogi ciagnie i moje stopy wiecznie zimne, wiec powinny sie przydac.

No comments:

Post a Comment