No fakt, troche mi zeszlo, od ostatnich moich bzdur pisania. smiem wierdzic, ze zyciowy rekord. no ale... w koncu bylam na wakacjach (oh... kiedy to bylo, kiedy to bedzie...) potem sama w domu, wiec laba totalna. nie uwierzycie, ale nawet nie sprzatalam :) no a nastepnie nowy rok szkolny nadszedl i trzeba bylo sie re-organizowac. masakra! czlowiek rozleniwiony i nieprzygotowany, dodatkowo wybity z rytmu dziala jak na mocnych halucynogenach. a przynajmniej ja. no ale po miesiacu zmagan ze soba i z systemem jakos udalo sie wrocic do normalnosci.
Z porcja swiezych pomyslow oraz mocnym postanowieniem dokonczenia wszystkich UFOs (unfinished objects) powracam do swiata robotek.
I tak na poczatek daaawno juz zaczeta, ale niedawno skonczona rozowa przedza. Jest to prany przeze mnie, farbowany przezemnie i uprzadniety przezemnie kawal 100% welny wensleydale. Wczesniej robilam z niej art yarn (KLIK dla przypomnienia) ale doszlam do wniosku, ze kolor wyjacy i wyjaca faktura to troche zbyt wiele jak na mnie. No to uprzedlam 2ply normalnie. Duzo tego mam, ale nie w moim kolorze, wec sie chyba pozbede droga sprzedazy.
Nastepny szybki projekt to "watermelon". potomek moj meczyl, ze czapke chce! no to dobra mowie, wybieraj kolory. wiec dzielem mieszania niesfornego pieciolatka wyszedl bardzo ladny mix 100% merino, no akurat tak na czapke.
I ostatni eksperyment to wire knit, czyli robotka druciana i to stricto sensu druciana, bo nie welna a drutem na drutach robiona. Jak na pierwszy raz to calkiem niezle i szczerze jestem zakochana w efekcie, chociaz robotka nielatwa.
No ale zeby osiagnac perfekcje troche pocwiczyc musze. Witajcie wiec bolace paluszki! Serio, o ile efekt porazajacy, robotka malo przyjema w wykonaniu.
wiecej fotek mozecie zobaczyc TU.
pozdrawiam z obietnica szybkiego przypomnienia sie znow.